Jak widać po aktualizacjach mam duży problem by zebrać się w sobie i coś napisać. Dlatego po (mobilizującej) dyskusji z J. stwierdziłam, że zrobimy mały eksperyment. Mianowicie będę pisać notki najpierw po polsku, z cyklu “co ślina na język przyniesie”, a dopiero potem będę je tłumaczyć na angielski i hiszpański. Pierwsza tura wizytacji zbliża się wielkimi krokami, więc najpierw zacznę od informacji jak się spakować i przygotować do wypadu na Południowe Rubieże
A hiszpański dlatego, że muszę wreszcie zacząć tworzyć zdania w tym języku poza zwyczajowym “Kali chcieć”.